loT – wyprzedź globalne korporacje i zarób miliony

Internet huczy. Nowa idea dosłownie podbija świat. Mowa o Internet of Things, w skrócie IoT. Czy czeka nas kolejna rewolucja technologiczna?

Rozmawiamy z Hubertem Nafalskim, pasjonatem programowania, project managerem w Capgemini Software Solutions Center.


 REKLAMA 
 ERP-VIEW.PL- STREAMSOFT 
 
Czy jesteśmy w przededniu totalnej rewolucji?
Hubert Nafalski: Są osoby, które tak uważają. Jestem technikiem, praktykiem, bardzo lubię konkrety i fakty. Nie wystarczają mi górnolotne hasła. Dopóki nie zobaczę na własne oczy, nie uwierzę. Ale prawdą jest, że pojawia się cały nowy obszar do odkrywania. Sam testuję technologie, szukam nowych możliwości ich zastosowania i zdarza mi się zakrzyknąć: wow!
Mówimy o Internet of Things, co to właściwie jest?
W dużym uproszczeniu nadajemy już istniejącym rzeczom, głównie elektronicznym, nowe właściwości.

Wyobraźmy sobie lampy uliczne, które kilka razy na sekundę wysyłają do systemu informatycznego dane o aktualnych parametrach pracy. Centrala je zbiera i dzięki temu możemy przewidywać wzorce zachowania, np. kiedy spali się żarówka. A co najważniejsze, system poinformuje wskazane służby odpowiednio wcześniej, tak żeby zminimalizować czas od awarii do naprawy.

Wyobraźmy sobie też naszpikowane czujnikami samochody, które same zlecą wizytę u mechanika, zanim jeszcze nastąpi awaria. Mogą również komunikować się ze sobą, aby uniknąć kolizji i ostrzec kierowców.

Mierniki energii, gazu i wody w naszych domach będą w każdej sekundzie przesyłać aktualny pomiar, dzięki czemu dostawcy mogą niezwłocznie wykryć uszkodzenia instalacji, powiadomić odpowiednie służby, a nawet zdalnie zamknąć główny zawór.

Dotyczyć to może niemal wszystkich przedmiotów – pralek, ekspresów do kawy, samolotów, sygnalizatorów świetlnych.

IoT mogłoby ograniczyć np. koszty zużycia energii. W wykorzystaniu tej technologii ogranicza nas tylko wyobraźnia.
Brzmi to tak, jakbyśmy dali głos rzeczom.
(śmiech) Trochę tak jest. Firmy doradcze, jak np. Gartner, snują wizję wg której za 25 lat będziemy otoczeni morzem urządzeń podłączonych stale do Internetu. Wszyscy duzi gracze z branży IT, jak Google, IBM, Apple, Intel rozpoczęli ogromne inwestycje, aby w tej nowej rzeczywistości być pierwszymi.
Czy to realnie wpłynie na poprawę naszego życia?
Na odpowiedź możemy cierpliwie czekać albo też podjąć wyzwanie i samemu spróbować naszych sił. To wcale nie jest takie trudne. Naturalnie wymagana jest wiedza informatyczna, podstawy inżynierii czy też elektroniki, ale nie trzeba mieć profesjonalnego laboratorium z zespołem ekspertów, aby tworzyć prototypowe urządzenia. Możemy już teraz kupić takie urządzenia nawet za 150 zł (np. Raspberry Pi). Mają one możliwości małego komputera. Wiele z nich pozwala na eksperymenty z czujnikami temperatury czy też poziomu hałasu, i to bez umiejętności posługiwania się lutownicą.

Tworzenie oprogramowania też nie wymaga podejścia niskopoziomowego. Współczesne systemy informatyczne tworzy się często poprzez integrowanie gotowych open sourcowych bibliotek (m.in. do rozpoznawania obrazów) i serwisów dostępnych publicznie (Amazon Web Services, Google App Engine).
Pan już pierwsze eksperymenty z IoT ma za sobą?
Tak, właśnie wdrażamy w Capgemini nasz autorski projekt.
Na czym polega projekt?
Biuro Capgemini we Wrocławiu to 2 budynki, w każdym zajmujemy po 7 pięter i prowadzimy 80 projektów jednocześnie. Czasem szefowie projektów potrzebują, tzw. mobilnych telewizorów zestawów audio-wizualnych (mobilny telewizor z komputerem), na których mogą wyświetlać aktualny stan pracy przy projektach. Powstało pytanie: „jak wygodnie i elastycznie nimi administrować?”. Stworzyliśmy więc system lokalizowania tych przedmiotów wewnątrz budynków. Dzięki temu wiemy, z kim się skontaktować, jeśli pilnie potrzebujemy takiego zestawu.

Użyliśmy beaconów – wymyśliliśmy zupełnie nowy sposób ich zastosowania.
Beacon, czyli?
To mówiąc najprościej radiolatarnia.

Nowoczesna latarnia przesyła sygnał radiowy, tak aby statki mogły się zorientować, jak daleko są od brzegu. Beacon działa podobnie, co 1 sekundę rozsyła dookoła swój unikalny identyfikator. Znając położenie beacona o danym identyfikatorze, możemy zmierzyć siłę jego sygnału i na tej podstawie stwierdzić, jak blisko się znajduje. Będąc w zasięgu kilku Beaconów można więc dosyć precyzyjnie określić lokalizację.

Działa on na bazie Bluetooth 4.0 (SMART) – to bardzo popularna technologia, dostępna w laptopach czy smartfonach, co ułatwia powszechne wdrożenie tego urządzenia. Najważniejsze, że jest energooszczędna. Beacon ma wbudowaną baterię, dzięki której, bez zewnętrznego zasilania, może pracować nawet 3 lata. To znakomicie zwiększa możliwości zastosowania, np. w trudno dostępnych miejscach.
Ciekawe. Napotkaliście na przeszkody realizując projekt?
Oczywiście. To było zderzenie teorii z praktyką. Początkowo podeszliśmy do projektu jak inżynierowie – przygotowaliśmy rzut budynku i zaczęliśmy obliczenia na kartce. Niestety okazało się, że nasz intuicyjny system nie sprawdził się - znaczenie miała np. grubość ścian, otwierające się i zamykające drzwi. Rzeczywistości nie da się tak łatwo zamknąć w ramy wzorów. Jednak po głębszej analizie okiełznaliśmy całość. To było ciekawe wyzwanie.

I już zaczęliśmy wymyślać kolejne zastosowania. To, co stworzyliśmy traktujemy jako bazę, infrastrukturę. Teraz planujemy rozbudować system tak, żebyśmy np. mogli znaleźć w biurze najbliższą, wolną salę konferencyjną.
Beacon jest podobny więc do GPSa?
GPS sprawdza się w nawigowaniu, ale daje dokładność do 30 metrów, i nie działa dobrze w dużych budynkach. Beton i stal ogranicza skutecznie dostęp sygnału.
Jak Pan myśli, kiedy IoT będzie bardzo popularny?
Niestety w tej chwili IoT to nie jest standard konkretnej technologii. To bardzo gorąca idea. Jest mnóstwo rozwiązań technicznych. A tak naprawdę to one dopiero powstają i każdy producent ma inny pomysł.
Jak zacząć przygodę z IoT?
Wcale nie chodzi o to, żeby wymyślać rzeczy od nowa. Przeciwnie – często innowacyjność polega na tym, żeby po prostu dodać kolejną funkcjonalność lub zautomatyzować, przyśpieszyć działanie tych istniejących. Np. do karmnika dla ptaków możemy dodać element elektroniczny, który podłączymy do Internetu, dzięki czemu będzie automatycznie, na czas, odmierzał ilość karmy. W kolejnym kroku, możemy uwzględnić odczyt z czujnika z temperatury itd. Każde kolejne usprawnienie, przybliża nas do nowego, genialnego wynalazku. Te pozornie małe usprawnienia naszego codziennego życia, często spotykają się dużym zainteresowaniem odbiorców.

Można też całkiem nowe naszpikowane czujnikami urządzenia umieścić w naszym otoczeniu, by mogły zbierać informacje lub automatycznie sterować działaniem innych urządzeń. Kluczem jest zbieranie dużej ilości informacji i sprytne („smart”) ich wykorzystanie.

Myślę, że z IoT, będzie tak, jak z każdym nowym wynalazkiem, przez pierwsze lata będzie okres taki dziecięcy, gdzie trzeba uważać na wiele pułapek i błędów. Na pewno ochrona naszej prywatności jest jednym z aspektów, na który powinniśmy uważać.

Wierzę jednak w prawo wolnego rynku. Dobrze, że będą różne rozwiązania, każdy będzie mógł ich spróbować, a przetrwają te najlepsze.
Myśli Pan, że jest szansa, że pojawią się nowi milionerzy?
To jest ciągle nisza, a to oznacza, że jest szansa dla osoby z genialnym pomysłem, która może się łatwo wybić. Jestem sobie wstanie wyobrazić nowe start-upy, które opatentują pomysł i zarobią na tym. Wszystko w głowach genialnych osób. Nie jest to aż tak trudne, nie wymaga też dużych inwestycji. Uważam wręcz, że to pasjonujące i ciekawe. Warto interesować się nowymi technologiami i spróbować swoich sił.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:


Back to top